2. Niniejszy konkurs trwa 06.12.2015 br. do północy. Zgłoszenia, które zostaną nadesłane po wyznaczonym terminie, nie będą brane pod uwagę.
3. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do 7 dni po zakończeniu konkursu.
4. Zasady udziału:
a) Każdy komentarz musi zawierać: chęć zgłoszenia, nick pod jakim obserwuje bloga oraz e-mail,a także odpowiedź na zadanie konkursowe.
b) Zwycięzcy zostaną wybrani przez recenzentki.
c) Po wyłonieniu zwycięzcy, czekamy 2 dni na adres kontaktowy, który proszę wysłać na e-mail: nasz.ksiazkowir@onet.pl. Jeśli zwycięzca nie odezwie się w ustalonym terminie nagroda przepada na rzecz innej osoby.
b) Zwycięzcy zostaną wybrani przez recenzentki.
c) Po wyłonieniu zwycięzcy, czekamy 2 dni na adres kontaktowy, który proszę wysłać na e-mail: nasz.ksiazkowir@onet.pl. Jeśli zwycięzca nie odezwie się w ustalonym terminie nagroda przepada na rzecz innej osoby.
d) Każdy uczestnik powinien mieszkać na terenie Polski - jednocześnie jest to zgoda na przetwarzanie danych osobowych w celu wysyłki książek.
e) W konkursie mogą brać udział osoby, które posiadają bloga oraz osoby, które bloga nie posiadają, jednak w zgłoszeniach anonimowych bardzo proszę o podanie imienia i nazwiska.
f) Proszę o dodanie banerka konkursowego podanego powyżej na swojego bloga/fanpage'a - nie jest to jednak wymóg konieczny! :)
f) Proszę o dodanie banerka konkursowego podanego powyżej na swojego bloga/fanpage'a - nie jest to jednak wymóg konieczny! :)
g) Będzie nam miło, jeśli dodacie nas do obserwowanych, G+, polubicie fanpage Nasz Książkowir na Facebooku, naszego Twittera, Snapa: bookshelfie oraz yt - oraz na innych portalach społecznościowych (zakładka na blogu po prawej stronie)
h) Zastrzegamy sobie prawo do zmiany regulaminu.
*pomyłka w obrazku, więc napiszemy słownie*
Do wygrania: "Jeszcze tylko jeden nieboszczyk" oraz "Uwięziona" (Media Rodzina)
Zadanie konkursowe:
Wyobraźcie sobie, że są święta, siedzicie ze swoimi bliskimi przy stole, nagle ktoś dzwoni do drzwi. Idziecie je otworzyć. Kto stoi za drzwiami? Co wtedy robicie?
Zgłaszam się!
OdpowiedzUsuńObserwuję bloga jako: Ania K
E-mail: ania0134@o2.pl
Odpowiedź na pytanie:
Siedziałam sobie przy stole zastawionym wigilijnymi potrawami, rozmawiałam ze swoją rodziną o naszym sprawach. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i kogo zobaczyłam? Mikołaja! Zapytałam co się stało i dlaczego się ujawnia. A on opowiedział mi z ogromnym trudem o jego problemach... Naszemu kochanemu Mikołajowi było zimno i postanowił wypić kieliszek mocnego trunku na rozgrzewkę. Niestety stracił rachubę i degustacja zamieniła się w chciwość. Renifery nie miały kierowcy, więc musiały wylądować. Żeby było mało problemów, Mikołajowi ktoś ukradł wszystkie prezenty! Musieliśmy szybko poprosić o pomoc skrzaty, które na szczęście zgodziły się zrobić kolejne prezenty w ekspresowym tempie. Renifery początkowo były obrażone, ale w końcu uległy. Mikołaj otrzeźwiał i wszystko wróciło do normy. :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZgłaszam swój udział.
OdpowiedzUsuńObserwuję bloga: Aleksandra M
olkammm@o2.pl
Aleksandra Makaruk na fb
Na niebie ledwo pojawiła się pierwsza gwiazdka i z całą rodziną zasiedliśmy do wigilijnego stołu. Nagle słyszę dzwonek do drzwi, bardzo zdziwiona idę je otworzyć. Za drzwiami stoi mój chłopak, który przez cały dzień tłukł się autobusami i jechał 200 km z przesiadkami, aby zrobić mi niespodziankę w ten magiczny, świąteczny wieczór. Miał być ze swoją rodziną, ale stwierdził, że nie może nie być ze mną.
Zgłaszam się!
OdpowiedzUsuńObserwuje jako : ksiazkomaniaczka 23, instagram:edyta56
Email:ksiazkomaniaczka23@gmail.com
Są święta. Ktoś dzwoni do drzwi. Otwieram je i widze...paczkę ! Powoli się do niej zblizam gdy nagle z tej paczki wyskakuje z niego mały elf :) Trafił tu do nas z odległej krainy, więc jest trochę zagubiony. Okazało się, że ten elf został wysłany na Ziemię w ten specjalny dzień aby uszczęśliwić wszystkie rodziny i wtedy będzie mógł wrócić do siebie. Jak się okazało elf nie jest sam ale ma też swoich pomocników, prezenty tylko,, że te prezenty są dosyć pomieszane i bez pomocy nie daliby rady tego zrobić a święta coraz bliżej :) Pomogliśmy im posortować prezenty, elfy ogrzały się trochę w domu i odleciały w gwieździstą noc uszczęśliwiać ziemskie rodziny.
Zglaszam sie! Obserwuje jako kozung, mail a.b.slawinska@wp.pl
OdpowiedzUsuń.. moze zabrzmi to smutno ale chcialabym zobaczyc za drzwiami mojego dziadka ktorego juz niestety z nami nie ma. Swieta bez niega nie sa juz takie same, brakuje opowiesci, brakuje tej magicznej czastki. Moj syn ktory nie zdazyl go poznac na pewno bylby przeszczesliwy :)
Zglaszam sie! Obserwuje jako kozung, mail a.b.slawinska@wp.pl
OdpowiedzUsuń.. moze zabrzmi to smutno ale chcialabym zobaczyc za drzwiami mojego dziadka ktorego juz niestety z nami nie ma. Swieta bez niega nie sa juz takie same, brakuje opowiesci, brakuje tej magicznej czastki. Moj syn ktory nie zdazyl go poznac na pewno bylby przeszczesliwy :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńzgłaszam się
OdpowiedzUsuńobserwuje jako Magdalena szeszko-Lendzion
nikolsosna@o2.pl
pewnie to wujek andrzej z białegostoku, wchodzi ze spiewem na ustach, zawsze składa jakies zabawne zyczenia i ogólnie to zaraża wszystkich smiechem. Zapraszamy go do środka częstujemy słodyczami z choinki i wspólnie świętujemy :P
Nie jest ważne kto stoi za moimi drzwiami w ten wieczór wyjątkowy, dostanie on wsparcie, zostanie mile przywitany i posiłek gorący złożony z 12 pysznych dań :) zgłaszam się obserwuje jako Klaudia Płatek mail klaudia658@gmail.com
OdpowiedzUsuńZgłaszam się!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako Dakota
e-mail: aleksandra.bartczak1mi@poczta.fm
Siedzę z rodziną przy wigilijnym stole. Zdążyliśmy podzielić się opłatkiem, zjeść pierwsze postne dania. Choinka stoi niedaleko stołu i mieni się setkami światełek, które zauroczyły już niejedną osobę. Dogryzam siostrze, ale ona to lubi, więc wszyscy się śmiejemy. Nagle słyszymy pukanie do drzwi. Właściwie to nie jest pukanie tylko dobijanie się. Jako, że jestem najbliżej drzwi idę je otworzyć. Nawet nie wiecie jakie jest moje zaskoczenie, gdy widzę, że to... Krampus - zły duch świąt. Na początku jestem oszołomiona. Nie chcę żeby wszedł, więc próbuję zamknąć drzwi. Jest przerażający i próbuje wejść do środka. Szarpie się ze mną. Jakimś cudem udaje mi się zamknąć drzwi, ale Krampus sieje spustoszenie u innych, wokół mojego domu. Po prostu wszędzie. Szybko znika, ale już nie jest takie samo. Wychodzimy i pomagamy sąsiadom. Zapraszamy ich do siebie na Wigilię i wspólnie z innymi spędzamy święta. Mimo, że Krampus mógł popsuć wszystko nie udało mu się nas rozdzielić. Nie da się zniszczyć magii świąt tak po prostu. Ona jest w każdym z nas. I dopóki my wierzymy nie damy nikomu jej zniszczyć :)
Zgłaszam się, Luna klaudiamarlena@wp.pl
OdpowiedzUsuńZa drzwiami stoi nieznany mi człowiek. Wygląda mizernie i ubogo. Zapraszam go do środka i sprawiam, że święta spędzi tak jak się powinno je spędzić. Nigdy nie odmówię pomocy potrzebującym. Nie wszyscy żyją tak, jak na to zasługuje każdy człowiek. Tyle jest niesprawiedliwości na świecie... Jednak wychodzę jej naprzeciw i robię wszystko co w mojej mocy, żeby choć trochę wyrównać te granice.
Zgłaszam się!
OdpowiedzUsuńObserwuje jako Kasia Płaza
kasia_p1@onet.pl
Po podzieleniu się opłatkiem zasiadamy do stołu, mama zaczyna szykować pyszny barszczyk z uszkami, nagle słyszymy dzwonek. Ja jako najbliżej drzwi siedząca osoba idę otworzyć. Spodziewam się natknąć na jakiegoś człowieka a tu nic. Patrzę w prawo w lewo i dalej nic, spoglądam w dół a tam w koszyczku spokojnie siedzi sobie szczeniaczek o niebieskich oczach. Myślę sobie to musi być jakaś pomyłka, wołam "Halo czy jest tam ktoś?" Cisza, podnoszę pieska, który ze zniecierpliwienia zaczął skomleć, zapewne również jest mu zimno, nagle zauważam kartkę w koszyczku: Wierzę że ją pokochacie. Patrzę na kartkę i na pieska tak na okrągło aż w końcu myślę sobie że to jedna z najwspanialszych niespodzianek jaka mnie spotkała. Wchodzę z maleństwem do środka, wszyscy oczywiście zdziwieni ale jak tu nie pokochać takiego słodziaka? Daje mu ciepłego mleczka do miski, chociaż nie wiem co takie młode psiaki piją i z radością wraz z mym nowym przyjacielem zasiadam do stołu. Moją jedyną myślą jest to, że jednak istnieje jeszcze prawdziwa magia Świąt :)
Biorę udział! :)
OdpowiedzUsuńObserwuję jako Randaksela
emulcja@gmail.com
Gdy już pierwsza gwiazda świeci, cieszą się już wszystkie dzieci i rodzina przy stole zasiada. Modlitwa już odmówiona, a opłatek połamany. Nagle, gdy na stół wchodzi pierwsze dnie słychać głośne pukanie. Idę prędko otworzyć, w głowie wszystkich licząc,lecz nikogo nie brakuje. Cała rodzina w komplecie przy stole siedzi zajadając się gorącym barszczem. Otwieram drzwi mając nadzieję, że coś z tego barszczu i dla mnie zostanie. Lecz nie dokończyłam mojej myśli, gdyż wrzask mój ją zagłuszył. Za drzwiami stał najprawdziwszy z prawdziwych: SMOK. Wielki jak trzy szafy trzydrzwiowe, o trzech głowach ogromnych z zębiskami paskudnymi. Kolor jego wydawał się złoty, ale to przez lampy uliczne. Stał nade mną, krzyczącą, i patrzył swymi czerwonymi oczami. Nie przestawałam krzyczeć, strach mnie sparaliżował, rodzina się zleciała na ratunek. Lecz wszyscy zastygli. Wujek Bartek rzuca się na drzwi by szybko je zamknąć, dziadek Lucek szykuję swą strzelbę myśliwską by dziada ubić. Lecz Smok przytrzymał łapą, swą wielką ohydną, drzwi i zamknąć ich nie pozwolił. Nagle się odezwał: "Ludzie kochani krzywdy wam nie zrobię, chciałbym tylko ciasta kawałek, w zamian odwdzięczę się ogniem w palenisku." Wszyscy zamilkli, to ten gad mówi? "W końcu wigilia i my mówić możemy" Smok odpowiedział widząc nas zdziwionych. Sytuacja przerażająca i komiczna zarazem, bo czy ktoś z Was widział smoka co o ciasto prosi? I nim ktoś zdążył zaprotestować smok już przy stole siedział ( cztery krzesła zajął) a reszta podążyła za nim. Jak tu smoka nie ugościć, gdy sam się wpakował do twojej chaty? I tak nam minął wieczór, z rodziną, kotem jednym psem i jednym smokiem. A byłabym zapomniała smok miał na imię Tomek i lubi makowca.
Zgłaszam się
OdpowiedzUsuńObserwuję jako Chodząca Parodia
e-mail: give.me.therapy107@gmail.com
Nadeszły kolejne święta i kolejne rozprawianie o bieżących sprawach. Jakie dramaty dzieją się u sąsiadów? Kto z rodziny obgaduje innego krewnego? Czy ten barszcz jest wystarczająco kwaśny? Powtarzające się pytanie mamy: "Kiedy sobie znajdziesz chłopaka?". Typowa rodzinna sielanka, która nagle została przerwana przez pukanie do drzwi. Zerwałam się od stołu, by otworzyć tajemniczemu gościowi. Po mieszkaniu rozniósł się zrozpaczony głos babci:" Wstała od stołu! Spotka nas nieszczęście! Śmierć nadejdzie! Zobaczycie!". Zignorowałam to jednak, bo odchodzę od stołu w trakcie posiłku co roku. To wszystko wina babci i jej świątecznego kompotu z suszu, więc nie powinna mieć o to do mnie pretensji.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam małego chłopca w podartych ubraniach. Szybko zawołałam rodziców. Dziecko niewiele mówiło, ale wszyscy doszliśmy do jednego wniosku: musi się ogrzać i coś zjeść. Konieczne było także powiadomienie policji o małym przybyszu. Zrobiliśmy mu miejsce przy stole i daliśmy mu gorący barszcz z uszkami. Chłopczyk jadł ze smakiem. Staraliśmy się czegoś o nim dowiedzieć, ale dziecko nie odpowiadało na żadne pytania. Po kilkudziesięciu minutach chłopiec wstał i powiedział, że musi iść do łazienki. Wskazałam mu drogę i wróciłam do rodziny. W tym czasie rodzice starali się skontaktować z policją, lecz z jakiegoś dziwnego powodu nie mogli się nigdzie dodzwonić. Nerwowo o tym dyskutowali, aż w końcu postanowili odwieźć chłopca na komendę. Ja zaczęłam się niepokoić, bo nasz gość długo nie wracał z toalety. Postanowiłam do niego pójść. Zobaczyłam, że światło się świeci, ale drzwi było uchylone. Zapukałam, lecz, nie doczekawszy się odpowiedzi, weszłam do środka. Łazienka oczywiście okazała się pusta. Zaszokowana spojrzałam na lusterko, na którym widniał czerwony napis: "Właśnie przyjęliście Jezusa do swojego domu".
Zgłaszam się
OdpowiedzUsuńobserwuję jako vaapku
O rany, odpowiedź na to pytanie śniła mi się kilka nocy temu :)))) Otóż według mojego snu, jesteśmy właśnie w trakcie dzielenia się opłatkiem, gdy nagle słychać przeraźliwy, naglący dzwonek do drzwi. Ponieważ moi bliscy zdają się z jakiegoś powodu nie słyszeć tego dźwięku, chcąc nie chcąc to ja idę otworzyć. Schodzę do drzwi wejściowych, otwieram, a tam... Holender, u którego od kilku lat pracuję przy zbiorach owoców. Szata u niego plugawa, włos zmierzwiony, a wzrok rozbiegany i z szaleństwem w głosie niemal krzyczy do mnie, że muszę z nim teraz, natychmiast iść (na piechotę do Holandii?? Taż ja na południowym-wschodzie Polski mieszkam, to kawałek jest...), bo jego żona właśnie rodzi i nie ma kto zbierać jabłek (w grudniu?!) I cóż ja na to? No, dobre serce mam, przecież człowieka nie zostawię w potrzebie, kiedy owoce takie niezebrane... Poszłam...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZgłaszam się! Naff, e-mail: xsadisticsushix@gmail.com
OdpowiedzUsuńWstaję od stołu, podchodzę do drzwi, otwieram je, a tam...pustka. No, dobra, są święta, może ktos sobie robi ze mnie jaja, nic nowego. Zamykam drzwi, znowu ktoś puka, a więc otwieram je jeszcze raz i... znowu ta sama pustka. Ponownie zamykam wściekle drzwi. Sytuacja się powtarza. Otwieram je i krzyczę: "Co jest, do cholery?!". Odpowiada mi cichy, piskliwy głosik: "Chciałabym porozmawiać o panu Bogu". Spoglądam w dół, a tam stoi... mandarynka z wyłupiastymi, małymi oczkami. Rozdziawiam buzię, akurat gdy mandarynka macha niewidzialną łapką i zaprasza swoich popleczników do środka mojego domu. Stado pomarańczowych kulek wbiega na przedpokój i chichocze się złowieszczo. Pytam o co chodzi i dlaczego akurat w święta jestem zmuszona zgłosić się do psychiatryka, na co mandarynka odpowiada: "W liście do świętego Mikołaja chciałaś kilogram mandarynek. Do usług". I wtedy postanawiam wybrać się do psychologa.
(Pozdrawiam jedząc mandarynki)
Zglaszam się
OdpowiedzUsuńobserwuję jako : Agnieszka Wójcik
e-mail: agnieszkawoj95@gmai.com
Podchodzę do drzwi, są ciemne, tylko przez dziurkę od klucza widać słup oślepiającego światła. Niepewnie otwieram drzwi. Widzę wysokiego mężczyznę o czarnych włosach i białych skrzydłach.
''Cześć Agnieszko, to już czas. Chodź ze mną''-mówi.
I..Ja wiem doskonale iż on jest aniolem. Przecież to wiadome, skąd mogłam mieć wątpliwości?
Wiem czego ode mnie chce, wiem po co przyszedł.
Tak wygląda koniec życia.
Patrzę ostatni raz w stronę uśmiechniętej mamy, ona mnie już nie widzi. Nie dostrzega.
Odwracam się do mężczyzny, kiwam lekko głową i podążam za nim do światłą.
Nie ma mnie, nie ma niczego.
Jest pustka i rozpacz.
Rozpacz wśród mojej rodziny, znajomych .
Patrzę na nich z góry i proszę by nie płakali gdyż mnie jest tu dobrze.
Zgłaszam się!
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: Grażyna Wróbel
E-mail: wróbel.g89@gmail.com
Otwieram drzwi i widzę smutną starszą sąsiadkę. Jestem zdziwiona, gdyż ma rodzinę, ale jak się okazuje rodzina nie chciała spędzać z nią świąt. Otwieram szerzej drzwi i zapraszam sąsiadkę do nas, wiedząc, że w ten magiczny czas nikt nie powinien być sam. Je wieczerze razem z nami,wynajduję nawet jakiś prezent, który na szybko pakuję i podkładam pod choinkę, żeby i na jej ustach pojawił się w tym dniu uśmiech, żeby mimo opuszczenia przez rodzinę, nie czuła się samotna.
Zgłaszam się!
OdpowiedzUsuńJuż wszystko gotowe! Choinka pięknie przystrojona, prezenty położone, potrawy stoją na stole, mama zaczyna rozlewać do szklanek kompot. Nagle ktoś dzwoni do drzwi. Wszyscy popatrzyliśmy na siebie z zaskoczeniem. Postanowiłam otworzyć, bo może to jakiś książę z bajki? Niestety, to nie był książę z bajki. To nie był żadne książę, uwierzcie. Na progu stał… zombie! Najprawdziwszy zombie! Zamurowało mnie, zbladłam i pewnie zaczęłam wyglądać niemalże jak przedstawicielka jego gatunku.
- To już czas, czas apokalipsy zombie - wysapał umarlak.
(To one mówią/ sapią?! Szkoda, że nie oglądałam The Walking Dead...)
O nie, pomyślałam. To się nie dzieje, nie może się dziać! Ale działo się. Nagle wpadłam na świetny pomysł. Są świętą, a święta to czas pojednania, prawda? Mówię więc to mojego nowego kolegi:
- A może najpierw zjesz z nami Wigilię, panie Zombie? Mózgów nie serwujemy (ale mamy mózgi, ja i moja rodzina, żeby nie było niedomówień :D), ale uszka do barszczu są chyba w podobnym klimacie.
Zgodził się! A przynajmniej przestąpił próg mojego domu, więc założyłam, że się zgodził. Po kilku minutach pisków, przekrzykiwaniach, tłumaczeniach, kolejnych pisków, w końcu zasiedliśmy do stołu. Apokalipsa zombie została odwołana, bo zombie przerzucili się na uszka!
Uratowałam was! Ale na wszelki wypadek… idźcie lepić te uszka… ;)
Obserwuję jako Paulina Stachyra
paulina.st91@gmail.com
Zgłaszam się ! :) <3
OdpowiedzUsuńObserwuję jako: mejaczek
E-mail: katarzyna_gnacikowska@o2.pl
A za drzwiami stoi moja ukochana, zmarła babcia. Najpierw szok, potem niedowierzanie, a na końcu radość. Zapraszam ją do środka....