Tytuł: Od czasu do czasu. Wspomnienia
Autor: Eva Floryan-Løveborg
Wydawnictwo: ElSet
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 432
Ocena: 8/10
Opis:
Eva Floryan-Løveborg jest obywatelką duńską polskiego pochodzenia, znaną w Danii malarką, osobą o bardzo ciekawym życiorysie. Urodziła się i wychowała w Warszawie, po wojnie wraz z rodzicami przeniosła do Olsztyna. Studia ukończyła na Wydziale Chemii UW, tam też rozpoczęła staż jako asystentka profesora Kemuli, potem był Instytut Badań Jądrowych, stypendium w Wielkiej Brytanii i Danii, gdzie pozostała na stałe. Książka ta jest jej debiutem literackim.
"Autobiografia Evy Floryan-Løveborg to jeszcze jedno exemplum losów polskich, gdzie historia w nieoczekiwany sposób przełamuje się przez dzieje rodzin i osób. Interesujący i bogaty w znaczenia jest już sam tytuł autobiografii: "Od czasu do czasu". Z jednej strony rysuje on kontekst narracyjny rodzinnych opowieści, które opowiadane okazjonalnie, w drobnych fragmentach, układają się z czasem w całą rodzinną sagę. Z drugiej strony analogicznie do wędrówki "od domu do domu" są one odwiedzaniem różnych czasów, w których żyły poszczególne generacje” – napisała o książce Joanna Papuzińska-Beksiakowa. „Autorka dysponuje świetnym zmysłem obserwacyjnym, a pamięć swoją wspiera rodzinnymi zapiskami. [...] Tekst zawiera świetne partie o Warszawie. [...] Wartością socjologiczną tekstu jest moim zdaniem to, że pokazuje on życie klasy średniej, właściwie najmniej znanej warstwy społecznej w Polsce."
Recenzja:
Czytuję czasami biografie pisarzy, wspomnienia o ludziach, o których wcześniej słyszałam. Zazwyczaj nie sięgam po książki o zupełnie nieznanych mi postaciach. Tym razem postanowiłam przeczytać autobiografię anonimowej dla mnie osoby, bo bardzo spodobał mi się tytuł: Od czasu do czasu.
Autorka zaczyna swoją opowieść od losów swoich pradziadków, później dziadków, rodziców, ciotek i wujków. To bardzo ciekawe opowieści o dziwacznych i niezwykłych wydarzeniach i czasach. Spodobała mi się opowieść o tym, jak jej ciotkę w dzieciństwie porwała cyganka i choć dziewczynka szybko się odnalazła, to później już zawsze była trochę inna i umiała wróżyć.
Później, w roku 1930, urodziła się autorka opowieści. Była bardzo upartym dzieckiem, z charakterem. Ale bardziej od samej dziewczynki zaciekawił mnie dom, w którym miaszkała, Pasaż Wilsona, ogromny dom z mnóstwem wejść, przejść, wind, zakamarków i klatek schodowych. Pani Floryan opisuje to miejsce z prawdziwym artyzmem. Inne wspaniałe miejsce z tych czasów, które tak pięknie odmalowała, to Rybienko, ich domek wakacyjny z nieudanym ogrodem i pięknym lasem.
Dalej rozpoczęła się wojna. Wtedy opisy stały się straszne, aż trudno uwierzyć w niektóre wspomnienia z tego okresu. Eva Floryan jako trzynasto- czy czternastoletnia dziewczynka wstąpiła do ruchu oporu, brała też udział w Powstaniu Warszawskim, choć nie była na głównej linii frontu. Później z rodzicami tułała się po kraju i zaznała wielu nieprzyjemności, również od rodaków, którzy nie chcieli pomagać za darmo. To był chyba najsmutniejszy okres.
Po wojnie rodzina zamieszkała w Olsztynie i w tym momencie zrobiło się trochę weselej, bo wreszcie mieli dom, szkołę, pracę. Wciąż nie było różowo, bo komunistyczne władze coraz bardziej uciskały ludność, a radzieccy żołnierze nim wrócili do swojej ojczyzny niszczyli, kradli i krzywdzili ludzi, ale powoli wracała jako-taka normalność. Ten czas mi się podoba, opisy wyjazdów harcerskich, szkoły i pierwszych miłości, po strasznych relacjach z wojny, brzmiały optymistycznie. To moje ulubione fragmenty.
Później autorka, zafascynowana chemią, wyjechała na studia do swojej ukochanej Warszawy, wyszła za mąż i rozpoczęła pracę w wymarzonym zawodzie. Podobają mi się opisy obserwacji barw różnych substancji chemicznych, ponieważ jestem miłośniczką tej dziedziny nauki. Jeszcze bardziej rozumiem jej miłość do malarstwa, którą odkryła w sobie po wielu latach sukcesów w zawodzie chemika. Rzuciła wówczas swoją świetnie płatną pracę w duńskim instytucie i zupełnie poświęciła się malarstwu w swoim pięknym duńskim domku nad fiordem.
Dużo miejsca w opowieści zajmują rodzice pani Floryan. To bardzo sympatyczni ludzie, inteligentni i zaradni. Ojciec pełen pasji i chęci działania zdziałał dużo dobrego dla Olsztyna i okolic. Syn autorki natomiast to również barwna postać i dzielny człowiek. To widać szczególnie we fragmentach dotyczących stanu wojennego w Polsce. Inne osoby z rodziny i przyjaciele to również postacie barwne i interesujące, bardzo różnorodne. To smutne, że wielu z nich już nie żyje, polubiłam większość.
Książkę czyta się świetnie. Ma bardzo smutne i trudne momenty, ale pełna jest przede wszystkim ciepłych i barwnych wspomnień. Autorka z pewnością jest bardzo miłą i przyjazną osobą. Miała ciekawe życie i robiła fantastyczne rzeczy. Naprawdę warto przeczytać jej autobiografię, jest wciągająca. Polecam.
Tę książkę zrecenzowałam dla Was dzięki Pracowni Wydawniczej ElSet. :)
Nie przepadam za książkami biograficznymi, więc książka raczej nie jest dla mnie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńksiazkowy-termit.blogspot.com
Zdecydowanie tak przedstawione biografie nie nużą, są ciekawe, interesujące, godne uwagi. Z chęcią poznałabym rodzinę Evy Floryan-Løveborg i ją samą sięgając po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńAutorka pięknie opisuje spory kawałek polskiej historii. Czyta się lekko. Lektura wciąga aż prosi się o więcej. Szczerze polecam.
OdpowiedzUsuń