Autor: Pierce Brown
Tytuł: Red Rising: Złoty Syn
Wydawnictwo: Drageus Publishiung House
Data wydania: 2015
Ilość stron: 503
Ocena: 10/10
Opis:
Człowiek może stać się potworem, ale żaden potwór nie stanie się człowiekiem.
Darrow au Andromedus, sławny absolwent Instytutu Marsa, wspina się coraz wyżej po szczeblach kariery wśród Złotej Elity. Jego drogę znaczy krew nie tylko wrogów, lecz i przyjaciół. Jednak celem Darrowa nie jest awans i bogactwo. Młodzieniec wypełnia inną misję – próbuje osłabić Złotych tyranów od wewnątrz i obalić ich bezwzględne rządy nad ludzkością. Wydaje się, że jest już blisko osiągnięcia celu, gdy ponosi klęskę. Świat Złotych gardzi przegranymi i spycha ich na dno bez litości. Nie ma tu przyjaźni, lecz tylko sojusze – dawni bracia stają się wrogami, a śmiertelni wrogowie aliantami. Darrow boleśnie się o tym przekona.
Czy uda mu się podnieść? Czy zdoła wypełnić swoją misję? Czy też stanie się potworem jak inni i polubi okrucieństwo, w którym nauczył się żyć?
Recenzja:
Kocham, kocham, kocham... Tylko to słowo przychodzi mi na myśl, kiedy myślę o "Red Rising". Od czasu, kiedy przeczytałam pierwszy tom tej serii, jestem ogromną fanką pana Browna, jego warsztatu pisarskiego i jego pomysłów. Jest to definitywnie jedna z moich ulubionych książek - stojąca bardzo, bardzo wysoko nawet wśród nich. Czytając moje recenzje, powinniście wiedzieć, że czytam całkiem sporo, co tylko pokazuje, jak bardzo "Red Rising" jest wyjątkowe. Jeśli chcecie zapoznać się z recenzją pierwszego tomu to zapraszam do czytania :)
Darrow, który w pierwszej części jest jeszcze trochę nieporadnym chłopcem, który próbuje jakoś sobie poradzić ze stratą żony i z otaczającą go rzeczywistością, teraz jest mężczyzną - mądrym, odpowiedzialnym, logicznie myślącym, planującym. Wykorzystuje to, czego nauczył go zarówno Czerwony, jak i Złoty kolor. Przeszkadzało mi odrobinę to, że przez pewien czas zachowywał się jak typowy samotnik, a przez pewien jak głupiec oślepiony uczuciami i emocjami.
Każda strona zapełniona była niesamowitą akcją - splotami wydarzeń, wieloma zaskakującymi wątkami, a wszystko to przeplatane polityką, spiskami, krwawymi bitwami i pojedynkami na śmierć i życie. Pomiędzy tymi okropnymi wydarzeniami była jednak przyjaźń silniejsza niż śmierć, chęć do działania, do wprowadzenia reform i uczynienia świata lepszym miejscem, a także miłością, która nie zawsze jest tak słodka, jak powinna być. Autor świetnie pokazuje, do jakiego stanu potrafi doprowadzić nas władza i pieniądze, co więcej - robi on to w tak mistrzowski sposób, że książkę wręcz pożera się wzrokiem. "Red Rising" łączy w sobie wartości i motywy, które można uznać tylko i wyłącznie jako ponadczasowe.
Pierce Brown opisuje wszystko tak szczegółowo, że czasem miałam wrażenie, jakbym była uczestnikiem akcji. Potrafiłam idealnie wczuć się w bohatera i w wątpliwości, jakie nim targały. Wszystko było przedstawione w tak zrozumiały sposób, że nie mogłam oderwać się od czytania! Dodatkowo intrygujące, ciekawe dialogi, które często zmieniały całą sytuację, która akurat się rozgrywała. Naprawdę mistrzowski warsztat pisarski, lekkie pióro i wszystko, co tak naprawdę powinien mieć ktoś, kto zabiera się za pisanie książki.
Sam pomysł, który był tu przedstawiony... był wprost zachwycający. Od pierwszej części jestem urzeczona oryginalnością i kreatywnością. Zazwyczaj jest tak, że kolejna część serii jest gorsza od pierwszej - przyjęło się, że pierwsza i ostatnia część są najlepsze, niemniej jednak tu dzieje się coś niesamowitego: drugi tom jest o wiele lepszy. Chociaż oba zasługują na zgarnięcie najwyższej oceny, to ten jest totalnym mistrzostwem!
Autor zostawił mnie w takim momencie, że miałam ochotę krzyczeć. Zostało zachowane pełne napięcie i po prostu mam ochotę wiedzieć, co się stanie dalej. Mam nadzieję, że kolejny tom wyjdzie niebawem - a jako, iż jest to już ostatni tom tej trylogii, to mam nadzieję, że spełni on wszelkie moje oczekiwania i będzie tak dopracowany, że podniesie jeszcze bardziej poziom, który już narzucił sobie autor.
Co do okładki - bardziej podobała mi się stara wersja części pierwszej, uważam, że oprawa graficzna
do tego tomu powinna być stworzona do tamtej. Okładka, którą dodałam w recenzji po lewej stronie, to ta starsza wersja. Po prawej - nowsza. Która bardziej się Wam podoba? Może tylko ja mam wrażenie, że wcześniejsza była lepsza.
Wszystko, co mogę powiedzieć, to... koniecznie musicie przeczytać tę pozycję - a najlepiej całą trylogię. Pokochacie ją tak samo, jak ja ją pokochałam. Nie będziecie żałować ani jednej chwili, którą spędzicie z tą powieścią, gwarantuję wam to. Teraz pozostaje mi tylko trzymać kciuki, że w najbliższej przyszłości będę miała okazję przeczytać trzeci tom - a do cierpliwych osób nie należę. Niemniej jednak - dla "Red Rising" warto poczekać nawet wieczność!
Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Drageus Publishing House
No taki entuzjazm wypływa z każdego zdania, że nic tylko szukać książek :) a okladka jakaś taka byle jaka :)
OdpowiedzUsuńZabawny jest fakt, że w ogóle nie słyszałam o tej książce, a kiedy wypożyczyłam ją z biblioteki to nagle na obserwowanych przeze mnie blogach narastają recenzje na jej temat XD Dobrze, że tak ją zachwalasz, bo właśnie będę ją czytać :3
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę przeczytać tą książkę, a z każdą kolejną Twoją recenzją moja lista rośnie. Mam nadzieję, że w tym roku Mikołaj będzie bogaty :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
U mnie na liście zakupów ze znakiem zapytania była ale teraz to chyba ten znak zetrę :)
OdpowiedzUsuńTa starsza okładka bardziej działa na wyobraźnię. Podoba mi się sposób, w jaki autor kreuje głównego bohatera, że pozwala mu się rozwijać, pozwala mu dostrzegać te najważniejsze wartości. No i akcja, tutaj ciągle się coś dzieje i nie pozwala się czytelnikowi ani chwili nudzić. :)
OdpowiedzUsuń