Autor: Rainbow Rowell
Tytuł: Eleonora i Park
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2015
Ilość stron: 340
Ocena: 6/10
Opis:
Eleonora… nie sposób jej nie zauważyć: rude włosy, dziwne ciuchy. Czyta
mu przez ramię. Uważa Romea i Julię za bogate dzieciaki, które dostawały
wszystko, co chciały. Najbardziej nie lubi weekendów, bo spędza je bez
niego.
Park… Dobrze mu w czerni. Denerwuje się, gdy musi prowadzić samochód w
obecności taty. Uwielbia imię Eleonory i nie skróciłby go ani o sylabę.
Wie, która piosenka jej się spodoba, zanim ona zacznie jej słuchać.
Śmieje się z jej dowcipów, zanim ona dotrze do puenty.
Oto tocząca się w ciągu jednego roku szkolnego opowieść o dwojgu
szesnastolatkach urodzonych pod nieszczęśliwą gwiazdą – dość mądrych, by
zdawać sobie sprawę, że pierwszej miłości prawie nigdy nie udaje się
przetrwać, ale na tyle odważnych i zdesperowanych, by dać jej szansę.
Recenzja:
Pierwszą książką tej autorki, którą miałam okazję przeczytać, było "Fangirl". Dzięki temu podwyższyłam poprzeczkę kolejnym książkom tej pisarki, z którymi miałam zamiar się zapoznać - niemniej jednak zapomniałam, iż "Eleonora i Park", pomimo niewątpliwego sukcesu na rynku wydawniczym, są jednak debiutem. Sprawiło to więc, że chciałam od tej pozycji czegoś więcej - i tego "więcej" niestety nie dostałam.
Eleonora miała rację - nigdy nie wyglądała
ładnie. Wyglądała jak dzieło sztuki, a sztuka nie może być po prostu
ładna; sztuka ma wywoływać emocje.
Przede wszystkim książka ta nie należy do takich typowych, schematowych młodzieżówek, chociaż tylko i wyłącznie w niektórych wątkach i fragmentach. Według mnie jest to duży plus dla tej powieści, niemniej jednak... No właśnie. Jest kilka "ale".
To była najmilsza rzecz jaką mogła sobie wyobrazić. To sprawiło, że chciała urodzić jego dzieci i oddać mu obie swoje nerki.
Przede wszystkim warto powiedzieć kilka słów o Eleonorze - tytułowej bohaterce. Jest to rudowłosa dziewczyna, która odstaje od reszty nowych znajomych pod względem wzrostu i masy ciała - dodatkowo ubiera się w dziwaczny sposób, co autorka tłumaczy już w pierwszych rozdziałach tym, że sytuacja rodzinna Eleonory nie należy do najciekawszych. Dziewczyny tej nie można nazwać miłą - ma cięty język, często używa sarkazmu... i właśnie to były rzeczy, które pokochał w niej Park - chociaż nie tylko.
Trzymanie dłoni Eleonory było jak trzymanie motyla. Albo bijącego serca. Jak trzymanie czegoś doskonałego i pełnego życia.
Park natomiast jest chłopakiem o typowo azjatyckiej urodzie, który albo przyciąga do siebie, albo odpycha. Jest fanem komiksów, trenuje sztuki walki, słucha cięższej muzyki. Można powiedzieć, że jest dosyć cichy i nie wychyla się, a swoją pozycję społeczną zajął dzięki Tinie - swojej byłej dziewczynie, która jest typową ślicznotką.
Uratowałeś mi życie - próbowała powiedzieć. -
Nie na zawsze, nie na dobre. Prawdopodobnie tylko na jakiś czas. Ale
uratowałeś mi życie i od teraz jestem twoja. To ja, którą jestem teraz,
jest twoja. Na zawsze.
Od początku jest wiadomo, że coś zaiskrzy między tą parką. I faktycznie - od trzymania za rękę w autobusie, przechodzimy do pocałunków w pokoju Parka i innych dosyć ciekawych scen. Niemniej
jednak moment, w którym pojawia się "kocham cię" od strony chłopaka, jest dla mnie zaskakujący, jakby autorka trochę za bardzo się z tym pośpieszyła. Według mnie ten moment jest trochę nienaturalny.
-Nic, co było przed tobą, się nie liczy - zapewnił ją. - I nie potrafię sobie w ogóle wyobrazić czegokolwiek po tobie.
Wydarzeń jest całkiem sporo, chociaż większość nich kręci się wokół Eleonory i Parka. Z pozycji tej możemy jednak dowiedzieć się o wiele więcej - jak wygląda życie w ubogiej rodzinie, jak ważna w życiu jest przyjaźń, czy chociażby kim powinno być dla nas rodzeństwo. Wartości te nie zawsze były przedstawiane wprost, nie zawsze były pokazane tak, jak zazwyczaj - nie można jednak powiedzieć, że tematy te nie są poruszone w tej książce.
Jeśli się nawet nie potrafi uratować własnego życia, czy jest ono warte ratowania?
Dodam również, że zakończenie było dla mnie mega irytujące - nie tak powinna skończyć się ta historia, nie tak niejednoznacznie, tak mgliście. Chciałabym, aby pojawiło się tam więcej szczegółów, więcej konkretnych informacji. Nie dostajemy jednak tego. Dostajemy za to masę... o tym musicie się przekonać sami!
Przestał już przywoływać ją w pamięci.
I tak pojawiała się wtedy, gdy chciała: w snach, kłamstwach i nędznych déjà vu.
Jak wtedy, gdy jechał do pracy i zobaczył stojąca na rogu ulicy
dziewczynę o rudych włosach. Przez dławiąca chwile mógłby przysiądź, że
to ona.
A potem dostrzegł, że włosy tej dziewczyny są bardziej blond niż rude.
I trzyma papierosa... i ma na sobie koszulkę Sex pistols.
Eleonora nie znosiła Sex pistols.
Eleonora...
Ta, która stała za nim, póki nie odwrócił głowy. Która leżała obok, póki
się nie obudził. Która sprawiała, że wszyscy inni wydawali się wyblakli
i płascy, nigdy nie dość dobrzy.
Eleonora, która wszystko zepsuła.
Eleonora, która odeszła.
Przestał już przywoływać ją w pamięci.
Okładka, którą tu widzimy, jest bardzo typowa dla Wydawnictwa Otwartego - minimum obrazków, maksimum treści. Wolę jednak zdecydowanie takie oprawy graficzne niż nadmiar czegokolwiek - tekstu, czy też ilustracji.
Następnym razem powiem po prostu: "Eleonoro, wskocz ze mną w krzaki, bo jeśli cię zaraz nie pocałuję, to oszaleję".
Co do stylu autorki - jest on całkiem dobry, chociaż nie tak, jak w "Fangirl", co świadczy o jej niewątpliwym rozwoju. Jest wiele fajnych, ciekawych dialogów, niektóre są nawet zabawne, ale
zdarzają się także strasznie nudne, wręcz dla zapchania strony. To samo z opisami. Dlatego też cieszę się, że swoją przygodę z tą twórczynią zaczęłam właśnie nie od tej pozycji - dzięki temu mam ochotę sięgnąć po kolejne jej dzieła, aby sprawdzić, czy będą jeszcze lepsze.
- On się z nich ewidentnie naśmiewa.
- Kto?
- Szekspir.
- Proszę, rozwiń tę myśl.
Znów przewróciła oczami. Rozgryza już grę pana Stessmana.
- Romeo i Julia to dwójka bogatych dzieciaków, które zawsze dostawały
wszystkiego, czego zapragnęły. A teraz wydaje się im, że pragną siebie
nawzajem.
- Kochają się... - powiedział nauczyciel, łapiąc się za serce.
- Nawet się nie znają - odparła.
- To była miłość od pierwszego wejrzenia.
- To było raczej "Boziu, ale on słodki" od pierwszego wejrzenia. Gdyby
Szekspir naprawdę chciał, by pan uwierzył w ich miłość, nie napisałby
niemal od razu, w pierwszej scenie, że Romeo ma obsesje na punkcie
Rozaliny... Szekspir nabija się z miłości.
Niewątpliwie polecam tę lekturkę - samo czytanie jej jest szybkie, nie sprawia żadnego problemu. Pozycja idealna dla osób, które chcą się troszkę zrelaksować i oderwać od realnego świata. Mam nadzieję, że przy "Eleonorze i Parku" się Wam to uda!
"Eleonora&Park" to książka która dość pozytywnie mnie zaskoczyła. Na początku nie miałam zamiaru po nią sięgać i od razu spisałam ją na porażkę. Okazała się jednak przyjemną i uroczą opowieścią - naprawdę miło spędziłam przy niej czas :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :*
my-life-in-bookland.blogspot.com
Jakoś mnie do tej pozycji nie ciągnie... czytałam "Fangirl" i było okej, ale na to ochoty nie mam ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Mnie Elonona i Park o wiele bardziej przypadło do gustu niż Fangirl, ale to chyba ja jestem jakaś inna ;)
OdpowiedzUsuńJa dostałam tę książkę w prezencie na urodziny, ale jeszcze czeka caly czas na półce.
OdpowiedzUsuńGdyby ktoś mi podarował tę książkę to byłabym zadowolona. Natomiast nie jestem pewna, czy zdolna byłabym do jej kupna, bo chociaż lubię młodzieżowe klimaty, to ta pozycja jakiegoś wielkiego wrażenia na mnie nie robi.
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam zdecydowanie za dużo książek na jeden raz, wieczór. Więc tutaj podziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie