Dawno nie było na naszym blogu wywiadu, ale mamy nadzieję, że ten, który dla was przygotowałyśmy, to wynagrodzi. Przed wami obiecana i bardzo ciekawa rozmowa z autorką Nawrócenia wiedźmy.
Joanna Żamejć - bibliotekarka z zawodu i zamiłowania, od niemal trzydziestu lat mieszkająca w Niemczech, niedaleko Bermy. Zodiakalna "lwica" ze wszystkimi wadami i zaletami znaku, wielbicielka kotów, urodzona i wychowana w stolicy Warmii, Olsztynie. Kocha to miasto i marzy o powrocie do miasta nad Łyną. W młodości buntowniczka, od dzieciństwa lubiąca wymyślać i opowiadać historyjki - obecnie stateczna pani w średnim wieku, nadal lubiąca "wymyślać i opowiadać". Do tej pory pisała jedynie krótkie opowieści z dreszczykiem dla przyjaciół.
Nawrócenie wiedźmy jest jej pierwszą powieścią - powstałą z miłości do Olsztyna i dumy z własnych, polsko-litewsko-niemieckich korzeni.
Iga: Na okładce książki można przeczytać, że Nawrócenie wiedźmy powstało z miłości do Olsztyna i dumy z własnych
polsko-litewsko-niemieckich korzeni. Może chciałby Pani opowiedzieć o nich coś więcej?
Joanna Żamejć: Mój
Ojciec pochodzi z Wileńszczyzny. Moi pradziadkowie – dziadkowie mojego Ojca ze
strony matki (a wiec mojej babci) byli drobną polską szlachtą z majątkiem na
Wileńszczyźnie, zaś pradziadkowie ze strony dziadka (taty Ojca) byli chłopami
ze Żmudzi. Pierwotnie nasze nazwisko brzmiało Żemajtis, dopiero potem zostało
spolszczone na Żamejć. Dziadkowie i mój Tato znaleźli się w Olsztynie, jak
wielu im podobnych po II Wojnie Światowej, kiedy Wileńszczyzna została
przyłączona do Związku Radzieckiego.
Zaś jeśli chodzi o rodzinę mojej Mamy,
to mój pradziadek, pochodzący z Kaszub Ferdynand Bieszk, przebywał na emigracji
we Fryburgu Badeńskim, gdzie urodził się
jego syn – mój dziadek Stefan Bieszk.
Tam też mój dziadek poznał moją babkę: Josefine Bögli – piękną Alzatkę, która z
miłości do niego porzuciła swój kraj i po odzyskaniu przez Polskę
niepodległości przeniosła się wraz z rodziną Bieszków do ich ojczyzny.
Stąd właśnie polsko-litewsko-niemieckie
korzenie z których zawsze byłam dumna.
Iga: Zanim zabrałam się za Nawrócenie wiedźmy, przeczytałam Pani
notkę biograficzną na okładce, zobaczyłam także Pani zdjęcie. Podczas czytania
naszło mnie pytanie: pisała Pani na komputerze czy ręcznie? I ile czasu zajęło
Pani zapisanie całej tej, niekrótkiej w końcu, historii?
Joanna Żamejć: Piszę zawsze na komputerze – jestem
dość leniwą osobą, a na komputerze można „na bieżąco” nanosić poprawki, lub
zmieniać to, co się napisało.
A pisanie Wiedzmy trwało dość długo – tym bardziej, że w międzyczasie miałam
dość poważny zawał serca, co niestety spowodowało przymusową ponad półroczną
przerwę w pisaniu.
Pierwsze strony historii Auszry
powstały w Olsztynie, przy kuchennym stole mojej serdecznej przyjaciółki, u
której zawsze mieszkam, gdy przyjeżdżam na Warmię. Było to dokładnie 30.05.2012
roku. Pamiętam to, bo byłyśmy zaproszone na imieniny do Andrzeja – wspólnego znajomego.
Ale mnie w głowie już „przechadzała” się młoda litewska ragana, więc
przyjaciółka poszła na imieniny sama, a ja siadłam i „popełniłam” pierwsze
strony powieści.
Książka została wydana 09.06.2015 roku
– więc prawie dokładnie trzy lata potem.
Iga: Kolejnym pytaniem, które nurtowało
mnie podczas czytania jest to, ile w tej historii prawdy? Które postacie zostały
przez Panią wymyślone, które istniały naprawdę lub zostały zainspirowane
postaciami historycznymi?
Joanna Żamejć: W Nawróceniu
Wiedźmy przewijają się postacie historyczne, choć oczywiście pozwoliłam
sobie trochę je „ubarwić”.
Postać Jana z Łajs – Johannesa von Laissen
oraz jego brata, Heinka, są autentyczne. Jednakże za wyjątkiem ścisłych danych
źródłowych niewiele wiemy o ich usposobieniu czy charakterze, a w przypadku
Jana – nie wiadomo nawet czy miał żonę lub dzieci. „Ubarwiając” te postacie
pozwoliłam sobie na konfabulacje. To samo zrobiłam, opisując kolejne
autentyczne postacie: Wielkiego Mistrza Krzyżackiego Heinricha IV Dusemera von
Arfberg, Wielkiego Mistrza Krzyżackiego Winricha von Kniprode czy też kanonika
Warmińskiej Kapituły, a potem warmińskiego biskupa Jana Stryprocka.
Reszta bohaterów opowieści jest
fikcyjna.
Iga: W swojej recenzji zwróciłam uwagę na
postać intrygującej ladacznicy Margrit. Zechciałaby Pani opowiedzieć o niej coś
więcej?
Joanna Żamejć: Postać Margrit doskonale udowadnia
moje twierdzenie, że książka „pisała się sama”. Ladacznica miała być w zamyśle
postacią negatywną. Chciałam pokazać, jak poprzez trudny byt młoda kobieta może
stać się twarda i egoistyczna, jak walcząc o polepszenie życia staje się osobą
bez skrupułów. Nawet jej imię „zapożyczyłam” od kogoś, z kim byłam zmuszona
parę lat pracować, a kogo bardzo nie lubiłam. Jednak z biegiem opowieści
Margrit nabierała coraz więcej ludzkich, wręcz sympatycznych cech. Nie miałam
na to wpływu – po prostu Margrit, jak i wielu innych bohaterów, wymknęła mi się
spod kontroli. Nie znaczy to jednak, że Margrit nagle staje się postacią
całkiem pozytywną. Jej potencjał nie do końca się ukazał i mogę jedynie
zapewnić, że to postać która w drugiej części trylogii bardzo nas zaskoczy.
Iga: A czy Pani miała swoją ulubioną postać,
o której pisało się Pani z największą przyjemnością? Czy odniosłam dobre
wrażenie, że była nią Auszra – młoda litewska ragana?
Joanna Żamejć: Nie mam jednoznacznie ulubionej
postaci. Pisząc dzieje poszczególnych osadników w określony sposób utożsamiałam
się z każdym z nich. Auszra na początku książki jest młodą, niedoświadczoną,
porywczą dziewczyną – dopiero z biegiem lat i powieści dojrzewa i staje się
mądrą raganą.
Myślę, że najbardziej bliską mi
postacią jest Daiva – matka Auszry. To dojrzała kobieta, żyjąca ze świadomością,
że nadchodzi nieuchronny upadek jej plemienia i kultury. Życie nauczyło ją
pokory wobec boskich wyroków, nawet jeśli na swój sposób próbuje się im
przeciwstawić. Jest też matką całkowicie oddaną swojej córce i raganą oddaną
swojej społeczności. Nie wywyższa się, choć przecież ma władzę. Ona tę „władzę”
pojmuje jako służbę wspólnocie. Mądra, przewidująca, gotowa oddać życie dla
przetrwania swego rodu. To bardzo silna postać.
Iga: W innym wywiadzie powiedziała Pani, że
na początku ta książka nie miała żadnego szkieletu, planu, że po prostu się
pisała. Jak to możliwe? Ostateczny efekt pod względem konstrukcyjnym,
literackim i każdym innym jest świetny. Ma Pani genialny umysł, czy czekało
Panią sporo poprawek?
Joanna Żamejć: Z chęcią powiedziałabym – mam genialny
umysł, ale nie sadzę aby odpowiadało to prawdzie. J
Najwięcej czasu zajmował mi research,
bo choć książka jest fikcją – to przecież oparta jest na historycznych faktach
i nie chciałam popełnić błędów merytorycznych.
Powieść naprawdę pisała się sama –
przynajmniej jeśli chodzi o literacką fikcję. Sytuacje powstawały samoistnie,
tak samo jak fikcyjni bohaterowie – musiałam tylko nadać im imiona.
Jedynym planem powieści było
ograniczenie czasowe. Wiedziałam, że powieść zacznie się od wybrania miejsca
pod powstanie miasta, a zakończy 31 października 1353 – z chwilą nadania
Olsztynowi przywileju lokacyjnego.
Poprawki były – choć niezbyt wiele.
Ja po prostu lubię wymyślać i
opowiadać, a do tego mam dość rozwiniętą wyobraźnię. Były momenty, kiedy pisząc
Wiedźmę świetnie się bawiłam i sama
siebie pytałam „co dalej?”
Kiedy człowiek samemu sobie opowiada
jakąś historię – na ogół wszystko się udaje, a opowieść rozwija się sprawnie i
logicznie.
Iga: Chociaż Pani historia jest znakomita,
wiadomo, że wydawnictwa raczej niechętnie patrzą na debiutantów. Pani w dodatku
mieszka na co dzień w Niemczech. Jak udało się Pani znaleźć wydawcę, jak
wyglądały poszukiwania?
Joanna Żamejć: Kiedy postanowiłam napisać powieść z
Olsztynem w tle (pamiętnego maja 2012), spotkałam się z przyjacielem z czasów
studiów – autorem paru historycznych książek z regionu, dla którego tłumaczyłam
z niemieckiego trochę tekstów źródłowych. Siedzieliśmy w restauracji
„Staromiejska”. Powiedziałam: „Tadeusz –
chcę napisać książkę. I chcę, aby ta książka była dobra. Wiem, że umiem
opowiadać i wiem że potrafię pisać. ALE: po pierwsze, nie mam i nie mam zamiaru
wprowadzać do moich komputerów polskich czcionek, po drugie: obawiam się, że w
moją pisaninę mogłoby „wpaść” parę
germanizmów, po trzecie nie mam pojęcia, jak funkcjonuje rynek wydawniczy w
kraju. I w tych kwestiach będę potrzebowała Twojej pomocy”.
Tadeusz bardzo mi pomógł we wszystkich
trzech kwestiach. Pierwsze fragmenty powieści wysłał mailowo do wydawnictwa
(Pracowni Wydawniczej „ElSet”), w którym wydał swoje książki – te fragmenty
spotkały się ze sporym zainteresowaniem... i w ten sposób znalazło się
wydawnictwo. I zapewniam Panią – że lepiej trafić nie mogłam. Nie wymieniłabym
„mojego” wydawnictwa na żadne inne! Bo nie ma nic ważniejszego, niż wydawca,
który „wierzy” w książkę, a pani Elżbieta Skóra w tę książkę po prostu wierzy.
Ponadto myślę, że wraz z panią wydawczynią, współpracownicami wydawnictwa oraz
z „moją” panią redaktor – wszystkie nadajemy na jednej fali.
Ja chyba zawsze byłam „dzieckiem
szczęścia” – miałam szczęście w życiu i do ludzi. I wierzę, że tak pozostanie.
Iga: Nie byłabym sobą, gdybym nie spytała o
kolejną część. Na końcu Nawrócenia
wiedźmy znajduje się krótki rozdział, zapowiedź Perkunowych wyroków. Czy to znaczy, że napisała już Pani kolejną
część, czy dopiero się ona tworzy? Czy długo będziemy musieli na nią czekać? Co
prawda dopiero skończyłam pierwszą, ale najchętniej przeczytałabym kolejną od
razu :)
Joanna Żamejć: Mam nadzieję, że praca nad drugą
częścią trylogii nie będzie trwała trzech lat – ale nie potrafię konkretnie
odpowiedzieć na to pytanie. Pracuję zawodowo – dość intensywnie, więc na
pisanie pozostają mi jedynie wieczory, weekendy i święta.
Mogę więc jedynie powiedzieć: druga część
„się pisze”.
Iga: Na koniec może chciałaby Pani
powiedzieć kilka słów do naszych czytelników i zachęcić ich do przeczytania Nawrócenia wiedźmy (jeśli moja recenzja
jeszcze ich nie przekonała)?
Joanna Żamejć: Hmmmm... ja należę do tej generacji,
której mówiono: „nie chwal się, jeśli jesteś dobra – już ktoś to zauważy i
odpowiednio doceni”.
Więc może zachętą dla przyszłych
czytelników będzie po prostu stwierdzenie, że do tej pory dochodzą mnie same
pozytywne wypowiedzi od tych, którzy lekturę mają już za sobą.
Aha: w powieści są „wiedźmy” – czyli
mądre kobiety oraz bardzo mądry, choć duży i dziki, kot – to chyba powinno
wystarczyć... J
Iga: Dziękuję serdecznie za rozmowę i
poświęcony czas. I życzę dużo wolnych chwil na pisanie kolejnej części, bo
czekam na nią niecierpliwie. Myślę, że wszyscy, którzy sięgną po Nawrócenie wiedźmy będą J
Bardzo sympatyczny wywiad z autorką;D Trzymam kciuki za drugą część i oby więcej takich osób się rodziło i tworzyło o naszym kraju;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad. Idzie z niego wyczuć, że Pani Joanna to bardzo sympatyczna osoba. Nic tylko życzyć jej zdrowia i aby na kolejne części nie trzeba było czekać 3 lat :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita kobieta - skromna, pełna ciepła, inteligentna. Aż żal, że w Olsztynie już nie mieszka, bo chętnie poznałbym osobiście; zabrał na kawę i porozmawiał o Warmii. Pani Joannie życzę powodzenia, "Nawrócenie wiedźmy" już zamówiłem. ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Nawrócenia wiedźmy", ale po wywiadzie mam ochotę, szczególnie dlatego, że akcja toczy się w Olsztynie! Dobrze, że autorka trafiła na dobrych ludzi, którzy przyczynili się do jej sukcesu :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie miałam ochoty na tę książkę, głównie ze względu na krzykliwą okładkę. Mówią, że po okładce się nie ocenia -- ale tylko tak mówią. ;) Wywiad zmienił moje nastawienie, autorka jest przekonująca. Wiedźmy mnie zawsze intrygowały, więc książkę obłożę w gazetkę i poczytam sobie. ;)
OdpowiedzUsuńMnie też okładka nie zachęciła, ale nie zniechęciła, z czego się cieszę ;) Sugerowałam się pozytywną recenzją ze strony MoznaPrzeczytac.pl i jak się okazało, był to bardzo dobry wybór.
UsuńMily i ciekawie przeprowadzony wywiad z autorka, a moja kolezanka ze studiow. Niektore talenty dlugo dojrzewaja i pozno owocuja - ale lepiej pozno niz nigdy. Ciesze sie, ze powiesc zostala wydana, bo krotkie opowiadania czy poezja do tej pory skladane byly do szuflady. A szkoda! Pani Zamejc (to tak oficjalnie) - to moje oczywiscie odczucie jako czytelnika i bibliotekarki - ma naprawde wspanialy talent pisarski.
OdpowiedzUsuńMamy podobne odczucia ;)
UsuńJa również bardzo dziękuję Pani Joannie i Idze za ten wspaniały wywiad, który pozwolił mi zapoznać się z poszczególnymi etapami powstawania "Nawrócenia Wiedźmy". :) Tej książce na pewno nie odpuszczę, gdyż ma wiele pozytywnych opinii, a po dzisiejszym dniu, wiem, że skradnie ona moje serce. <3
OdpowiedzUsuńNo i czekam na kolejną część "Nawrócenia Wiedźmy". :)
I życzę Pani Joannie przede wszystkim wytrwałości, niekończącej się weny i dużo zdrowia. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Kasia.
Witam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa kobieta - "mieszanki " kulturowe w rodzinie są najlepsze, bo wtedy czlowiek czerpie z różnych "gniazd" i nic jemu nie jest obce, ma otwarty umysł.
Recenzję już czytalam, ksiązki już zapragnęłam
Pozdrawiam, Dorota Kalinowska
Cudowna książka. Do przeczytania zachęciła mnie okładka. Czytałam z zapartym tchem. Nie mogę doczekać się kolejnej części. Gratuluję autorce.
OdpowiedzUsuń