Autor: Morgan Rice
Tytuł: Korowód Królów
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 3 czerwca 2015
Liczba stron: 247
Ocena: 7/10
Opis:
Po ucieczce z lochu, przerażony Thor dowiaduje się o kolejnym zamachu na króla MacGilla. Gdy król umiera, w królestwie wybuchają zamieszki, a Królewski Dwór kipi chorobliwą ambicją, zazdrością, przemocą i zdradą. Następcę tronu należy wybrać spośród dzieci króla. Do tradycji należy, by pretendenci do tronu z rodziny MacGillów próbowali podźwignąć starożytny Miecz Przeznaczenia, źródło całej mocy rodu. Nikomu się to jeszcze nie udało. Na domiar złego do ataku szykuje się ród McCloudów, z którym MacGillowie od lat prowadzą wojnę. Thor zaczyna powoli uświadamiać sobie, kim jest i do czego jest zdolny. Powoli dojrzewa do roli wojownika i walczy o miłość Gwendolyn. Wkrótce jednak otrzymuje rozkaz, by wraz z braćmi przygotować się do Rytuału Stu Dni, który zmieni chłopców w mężczyzn: piekielnej, wyczerpującej wyprawę, która czeka wszystkich przyszłych wojowników Legionu. Będą musieli przejść przez Kanion, opuścić Krąg i dotrzeć przez Morze Turtuwiańskie na Wyspę Mgieł, podobno strzeżoną przez smoka. Czy uda im się wrócić? I czy będą mieli do czego wracać? Czy Thor pozna tajemnicę swojego przeznaczenia?
Recenzja:
A więc już jest. Druga część serii Krąg Czarnoksiężnika. Jestem pod wrażeniem, że dane mi było czekać jedynie trzy miesiące od pierwszego tomu, a wszyscy wiedzą, że czasem to oczekiwanie trwa nawet koło roku, jak nie więcej. No ale co się dziwić, skoro ta seria ma 17 tomów, to trzeba się pospieszyć z jej wydawaniem. Tak więc mi to pasuje i wydawnictwo mogłoby tak wydawać kolejne części.
Po tym jak przeczytałam ten tom, to doszłam do wniosku, że autorka szła raczej w ilość książek, aniżeli kierowała się czytelnika. Już na pierwszy rzut oka widzimy, że Korowód Królów jest o sto stron krótszy niż Przeznaczenie bohaterów. I o ile niewiele akcji można by wybaczyć pierwszej części, bo to wprowadzenie, poznanie świata, przestawienie bohaterów itp., to mam wrażenie, że to właśnie w poprzednim tomie jest więcej akcji. Czytając tę pozycję, miałam wrażenie, że jest ona zaledwie wstępem do większej akcji. Oczywiście, działo się kilka istotnych rzeczy, ale jednak po przewróceniu ostatniej kartki miałam niedosyt, coś w stylu: "i że niby to już?! W takim momencie". I tak, autorka przerwała książkę w zasadzie w miejscu, gdzie już się zaczynało dziać coś wielkiego. Tak sobie o tym myślę i mam wrażenie, że jest to zabieg celowy, aby sięgnąć po kolejną część. Według mnie śmiało można by pociągnąć tę część o jakieś 100, może nawet więcej stron. Co prawda nie czytałam jeszcze kolejnych części, choć wiem, że krążą już e-booki, myślę jednak, że z tych 17 części można by zrobić max 10, tylko trochę grubszych. No ale co ja się znam ;).
Początkowo, zanim jeszcze zabrałam się za tę serię, to myślałam, że każda z tych części będzie dotyczyć różnych postaci, ale z tego samego świata i jakoś powiązanych ze sobą. Jakie było moje zaskoczenie, że wszystkie przedstawiają historię tego samego chłopaka. W tej części, zaczynamy praktycznie tam gdzie skończyliśmy, ale nie będę za bardzo się nad tym rozwodzić, aby nie psuć zabawy tym, którzy nie czytali jeszcze pierwszej części. Także, dalej towarzyszymy Thorowi, który szuka sensu swojego życia, który chce się dowiedzieć czegoś, co wyjaśni mu dlaczego jest taki jaki jest. Znów spotykamy rodzinę królewską, w której panuje nieciekawa sytuacja, gdzie rodzeństwo zmaga się z tym, kto ma przejąć tron po ojcu. Nie towarzyszymy jednak przez cały czas Thorowi, wyrywamy się też z zamku i poznajemy losy najwybitniejszego żołnierza Ereca, przecież to jego roku wyboru. Także trochę się dzieje, ale nie na tyle, aby czuć pełne usatysfakcjonowanie.
Książkę czyta się z prędkością światła, jeden wieczór i już ją skończyłam. Może wyżej trochę na nią ponarzekałam, ale mam wrażenie, że dzięki tej części bardziej zżyłam się z bohaterami i czerpałam więcej przyjemności z lektury. Owszem, jest mnóstwo negatywnych opinii na temat tej serii, ja mimo iż nie jestem zachwycona w stu procentach, dobrze się bawię przy niej i to mi wystarczy.
Co do fabuły, to wydaje mi się, że kilka motywów, zostało zaczerpniętych z Króla Artura, ale nie przeszkadza mi to za bardzo, bo ja lubię tę historię, także zawsze jakiś miły element. Bohaterowie też nie są jacyś wybitni, ale do najgorszych też nie należą.
Może trochę minusów ta książka ma, ale tym którzy jeszcze się nie zapoznali z tą serią, mam jedną radę. Nie oczekuje mega ambitnej lektury, z wyszukaną fabułą i perfekcyjnymi bohaterami, nie oczekujcie wiele, a po prostu bawcie się dobrze przy czytaniu tych książek. Tak o! Na odstresowanie i zrelaksowanie.
Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Feeria
Inspiracja królem Arturem - coś dla mnie! Muszę koniecznie zastanowić się jeszcze nad tą książką.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Na pewno po tej serii nie oczekiwałabym jakiejś ambitnej literatury. Raczej coś, co zapewni rozrywkę.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy przeczytam. Jak widzę znajdują się tu wątki, których niestety nie lubię. Muszę się zastanowić
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
No widzisz, motywy z Artura, a ja właśnie się przedzieram przez "Mgły Avalonu" ;D
OdpowiedzUsuńSeria wydaje się fajną odskocznią na wakacje w zamkowym klimacie :)
Ciekawe czy wydadzą całość w Polsce :P
Mgły Avalonu, oj jak ja się chcę za to zabrać *.*
UsuńPierwsza część jeszcze przede mną, a imię Thor tak na mnie działa, że z pewnością po nia sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do wzięcia udziału w wyzwaniu Książkowe Porządki!
http://littledecoy7.blogspot.com/2015/07/ksiazkowe-porzadki-czyli-wakacyjne.html
Recenzja prima...nic tylko do księgarni:)
OdpowiedzUsuń