Tytuł:
Trzy dewoty i kłopoty
Autor:
Przemek Krajewski
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania: 2014
Liczba
stron: 182
Ocena:
3/10
Opis:
Do czego może się posunąć drużyna trzech dziarskich
emerytek? Kogo boi się płatny morderca? Jakie rozmiary naprawdę osiągają
szczury i czy bywają mądrzejsze od ludzi?
Podstarzała cyrkowa miotaczka noży, emerytowana
profesor politechniki i weteranka dwóch wojen światowych na wieść o zamknięciu
w szpitalu psychiatrycznym ich najlepszej przyjaciółki ruszają z odsieczą. By
zdobyć niewzbudzający podejrzeń środek transportu, wzywają pogotowie,
przypadkowo zabijają jednego z lekarzy-ratowników i kradną karetkę. Nie zdają
sobie jednak sprawy, że ich miastu
zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo: oto mieszkające
w podziemiach szczury postanawiają wziąć na ludziach odwet za wszystkie doznane
krzywdy. W tym celu infekują szczurzym DNA najbardziej podatną na manipulację
grupę mieszkańców i ściągają do kanałów armię bojowo nastawionych, prawdziwie
krwiożerczych emerytek. Sytuacja wydaje się beznadziejna, na szczęście okazuje
się, że jedną z zakażonych jest matka płatnego zabójcy, który, poczęstowany
rosołem z ludzkiego mięsa, postanawia odnaleźć rodzicielkę i również trafia do
kanałów.
Czy drużynie złożonej ze starszych, schorowanych
kobiet, mordercy i szczura uda się uratować ludzi przed zagładą?
Recenzja:
Geriatric fiction brzmi intrygująco, prawda?
Przyznajcie, że nigdy nie słyszeliście o książce, która opowiadałaby o drużynie
trzech dziarskich emerytek i zmutowanych szczurach, pragnących przejąć władzę
nad ludzkością. Dodajcie do tego obietnicę humoru - i nie dziwcie się, że Trzy dewoty i kłopoty mnie skusiły.
Dziś krótko o krótkim debiucie Przemka Krajewskiego. Krótko,
bo nie ma się nad czym rozwodzić, debiut nie należy do udanych. Miało byś zabawnie,
oryginalnie i ciekawie, a to, co autor nam zaoferował, było w zasadzie ciągiem
przerysowanych, wypełnionych bezsensowną brutalnością scen. Bez cienia prawdziwego
humoru. Nie wiem, kogo mogłoby to bawić – ja uśmiechnęłam się tylko raz i był
to uśmiech zażenowania.
Taki zachęcający tytuł, taki nietuzinkowy pomysł…
szkoda, że autor sobie z tym nie poradził. Napisanie czegoś w prześmiewczym
stylu nie jest proste. Pisarz musi balansować na granicy dobrego smaku, a
Krajewski dawno ją przekroczył. Sytuacje, które opisał, były zbyt absurdalne –
ja wiem, że takie miały być, ale… jest absurdalność i absurdalność.
Absurdalność taka jak u Gombrowicza albo Kafki i absurdalność, gdy czytelnik zastanawia
się „co ja właściwie czytam…?” – jak u Krajewskiego.
Wszyscy wiemy jakie potrafią być tzw. „dewoty”.
Sposób, w jaki opisał je autor, był tak bardzo przerysowany, że odechciewało mi
się czytać. Poza tym wszystkim akcja nie była specjalnie porywająca, w zasadzie
wiało nudą przez większą część książki. Więc nie polecam. Chyba, że bardzo
ciekawskim, bo jakby nie patrzeć geriatric fiction to jakaś nowość…
Książkę
dostałam od wydawnictwa Novae Res
Pierwsze słyszę o tej książce, ale chyba na tym etapie pozostanę i nie będę się w nią zbytnio zagłębiać.
OdpowiedzUsuń