Tytuł:
Cinder
Autor:
Marissa Meyer
Wydawnictwo:
Egmont
Rok
wydania: 2012
Liczba
stron: 440
Ocena:
7/10
Opis:
Orientalny
Pekin przyszłości przynosi barwny, hałaśliwy krajobraz miasta, który ciekawi
niejednego Europejczyka. „Sagi księżycowe. Cinder” Marissy Meyer wywraca do
góry nogami wizerunek Państwa Środka.
Wraz
z Cinder główną bohaterką znajdujemy się w zdziesiątkowanym przez śmiertelną
plagę mieście. Dziewczyna jest cyborgiem o tajemniczej przeszłości,
jednocześnie obywatelem drugiej kategorii. Sprawę komplikuje piętno nałożone na
nią przez macochę, jakoby była winna śmierci swojej przyrodniej siostry. W jej życiu
niespodziewanie pojawia się książę, który nalega by wybrała się z nim na bal.
To jednak jest niemożliwe, gdy okazuje się też, że ona sama jest zaginioną
księżniczką śmiertelnych wrogów mieszkańców Ziemi.
Cinder
to współczesna opowieść o Kopciuszku, łącząca klasyczną baśń z futurystyczną
powieścią. Inteligentna, wywrotowa historia mająca swój początek dawno, dawno
temu… Niebywała podróż do odległej krainy.
Recenzja:
Cinder to pierwsza część Sagi
księżycowej napisanej przez Marissę Meyer. Marissa jest fanką dziwaczności i od
dzieciństwa uwielbia baśnie. Saga księżycowa to jej debiut.
Kto z nas nie zna bajki o Kopciuszku? Marissa Meyer opowiedziała ją na
nowo. Z tym że Kopciuszek nie jest biedną sierotką tylko cyborgiem, zamiast
matki chrzestnej ma oddanego androida, a książę osobiście zaprasza ją na bal.
Chociaż świat Cinder jest zupełnie inny od świata Kopciuszka, a pomysł autorki na
dziewczynę-cyborga był oryginalny, denerwowało mnie, że został powielony cały
schemat historii Kopciuszka. Szybko domyśliłam się, kim naprawdę jest Cinder i
trochę zepsuło mi to przyjemność czytania, ale nie zmienia to faktu, że książkę
czyta się naprawdę przyjemnie, Cinder jest sympatyczną bohaterką, wizja świata,
który stworzyła autorka, została dopracowana w szczegółach, a dialogi bohaterów
są lekkie i dowcipne.
Minimalistyczna okładka jest naprawdę śliczna. Ma tylko jedną wadę: na
czarnym, miłym w dotyku papierze zostają wszystkie odciski palców, co po
lekturze ponad 400 stron niestety nie wygląda zbyt estetycznie. Niemniej na
półce prezentuje się bardzo ładnie.
Cinder do dobra fantastyka.
Obawiałam się, że pójdzie trochę za bardzo w stronę s-fi, ale nie, Marissa
Meyer napisała fantastyczną baśń. Baśń, w której nie ma wampirów i wilkołaków,
za co też należy jej się plus. Nie jest to może specjalnie wymagająca
literatura, ale czyta się przyjemnie. Polecam.
Mam "Cinder" i "Scarlet" i mam nadzieję, że wreszcie je przeczytam! ;) Zasmuciła mnie tylko wiadomość, że Egmont nie planuje wydać kolejnych tomów... :/
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, to niezbyt eleganckie z ich strony, tym bardziej, że te dwie części są naprawdę dobre.
Usuń