Autor: James Frey
Tytuł: Endgame. Wezwanie
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2014
Ilość stron: 512
Ocena: 3/10
Opis:
W Ziemię uderza seria meteorytów. Tylko garstka jest świadoma tego, co to oznacza…
W ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji.W ich umysłach odzywa się głośne wezwanie.W ich rękach znajduje się los świata.Nie mają nadprzyrodzonych zdolności. Nie potrafią latać, nie posługują się magią.Od dziecka szkolono ich, by stali się zabójcami idealnymi.Nadszedł czas.Usłyszeli wezwanie.Rozpoczyna się "Endgame"!
Recenzja:
Oto Endgame.
A więc - w skrócie - nic specjalnego. A
dlaczego? Dowiecie się za chwilę.
Z początku chciałam podkreślić, że nie
oceniam zagadki, której nawet nie próbowałam rozwiązywać, a treść książki.
Fabuła opiera się na dość znanym i lubianym (szczególnie przez autorów -
gwarancja sukcesu!) schemacie. Koniec świata, superbohaterowie, ogólnie rzecz
biorąc historia, której nie powstydziłby się Marvel. Ale tylko w teorii,
ponieważ osobiście uważam, że jednak te ekranizacje komiksów są o wiele
bardziej widowiskowe i przede wszystkim mądrzejsze od prezentowanej książki. Tak, dobrze
przeczytaliście!
Endgame to gra, która ma
zakończyć losy świata w jego obecnym stanie. Nie przeżyje nikt oprócz ludu,
którego przedstawiciel wygra. Jak to zrobić? Potrzebna jest przede wszystkim
niezniszczalność, ogólnie trzeba być androidem, który jednak myśli jak
człowiek, bo pakuje się w niewiarygodnie głupie sytuacje. Po drugie oczywiście
trzeba mieć dużą cierpliwość, bo przecież siedzenie i czekanie aż rozwiązanie
zagadki spadnie nam z nieba jest dość czasochłonne. Lub, dla bardziej rezolutnych - możemy komuś gotowe
rozwiązanie ukraść, a więc przebiegłość! No i to by było na tyle.
"Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Zawiera się w niej początek wszystkich rzeczy i koniec wszystkich rzeczy."
Jak sami widzicie jeśli pomysł nie jest
najwyższych lotów, to wykonanie tym bardziej leży i kwiczy. Bohaterowie, którzy
są do siebie bardzo podobni mimo usilnych starań autora. Każdy z nich działa
wbrew rozsądkowi, są wytrenowanymi zabójcami, którzy zawstydziliby Herkulesa i
innych. A mimo to, jedyna postać, która nie została wytrenowana do Gry, radzi
sobie lepiej niż niejeden Gracz. Czy tylko mi to śmierdzi? Ponadto, to
nawiązanie do mitologii nie jest przypadkowe. Całe Endgame bardzo przypominało mi
właśnie historie bogów. Obie książki są strasznie nieprawdopodobne i naiwne, a
także pełne przemocy i innych ludzkich żądz. Dodatkowo to wręcz odstręczające
całkowite przekopiowanie wątku powstania świata. W dzisiejszych czasach nie ma
już żadnych świętości, a prawa autorskie przeszły do historii.
Samej tajemniczości, która powinna nadawać
historii magii i niezwykłej aury, po prostu nie było. Zagadki wzięte z kosmosu
(nie doszukujcie się tutaj obcych cywilizacji, są jakieś granice!), a
rozwiązania zupełnie niewiarygodne. Czytelnikowi zostaje narzucona wola autora,
tak ma być i koniec, bo ja tak napisałem! Satanistyczny śmiech w tle... Tak
zwani Kanapowi Indiana Jones ciągle będą się irytowali, nie polecam. Tak samo
historycy będą musieli znieść ciągłe zgrzytanie zębów na nieścisłości w fabule.
Właściwie jedyne, co wymaga poklasku w
Endgame to widowiskowe sceny śmierci i walki, fruwające flaki i części ciała.
Każdy wielbiciel stylistyki gore będzie zachwycony!
Podsumowując, powiem Wam, że to wiele hałasu
o nic. Cieszmy się, że to fikcja literacka, bo jeśli naprawdę nasza cywilizacja
zależałaby od takich Graczy, to śmiem wątpić, czy ludzkość by to przetrwała.
Wasza Ariada :)
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non
Mnie osobiście podobał się "Projekt Endgame", nie oceniałam tylko książki. Zresztą dobrze się przy niej bawiłam, ale czytając Twoją recenzję dobrze wiem o co Ci chodzi :)
OdpowiedzUsuńSama umieściłabym Jedwabnika na takiej liście :D Rowling szczerze mnie zaskoczyła.
Życzę zrealizowania wszystkich planów :)
Pozdrawiam,
Artemis,
http://artemis-shelf.blogspot.com/
Mi się książka podobała, taka ostrzejsza i bardziej krwawa wersja "Igrzysk" :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Jestem w połowie. Dałam sobie spokój z zagadką, bo milionów i tak nie wygram, więc podobnie jak Ty, oceniać będę (niedługo) samą fabułę. Jak na razie, rozumiem, o co ci chodzi. Schemat stary jak świat, chociaż ja lubię tego typu historię, więc nie męczę się, czytając - całkiem miło się czyta, nie jest najgorzej, a bohaterowie poza podobnym, hm, treningiem, nie są kropka w kropkę tacy sami. :)
OdpowiedzUsuńI dokładnie, wiele szumu o nic - jednak jeśli ktoś zagadkę rozwiążę, będę ciekawa, jak to zrobił, bo ja nic nie zrozumiałam. Szum medialny powstał chyba właśnie z powodu tej wygranej, bo zwykła książka w stylu Igrzysk śmierci z kosmitami i końcem świata nie zdobyłaby tak ogromnej popularności. :)
Uf.. Widzę, że nie jestem jedyną osobą, której "Endgame" nie przypadło do gustu :) Już się obawiałam, że będę wyjątkiem :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem na początku tej gry, więc nie mam jeszcze wyrobionej opinii.
OdpowiedzUsuń