Tytuł:
Miasto złodziei
Autor:
David Benioff
Wydawnictwo:
Sonia Draga
Rok
wydania: 2010
Liczba
stron: 312
Ocena:
8/10
Opis:
Pisarz
i autor scenariuszy, w tym doskonale znanej polskim widzom 25 godziny Spike’a
Lee, proponuje tym razem niezwykle wciągającą powieść, której akcja rozgrywa
się podczas Drugiej Wojny Światowej w Rosji. Siedemnastoletni Lev Beniov
podczas oblężenia Leningradu zostaje złapany, gdy plądruje zwłoki niemieckiego
spadochroniarza. Karą za tego typy występki jest egzekucja, jednak pułkownik
Grechko, decyduje się oszczędzić chłopca, jeśli ten podejmie się misji zdobycia
tuzina jajek na tort ślubny dla jego córki. Nie jest to jednak łatwe zadanie.
Na chłopca czyhają niebezpieczeństwa nie tylko za linią wroga, ale również
wśród umierających z głodu rodaków.
Fascynująca
opowieść o kilku dniach roku 1942 i wyprawie w poszukiwaniu św. Graala czasów
blokady Leningradu.
Recenzja:
Powstało wiele książek o oblężeniu Leningradu, przyznam szczerze, że nie
czytałam żadnej, ale mam wątpliwości, czy którąkolwiek czytałoby się równie
dobrze jak Miasto złodziei. Chociaż autor
porusza trudny temat wojny i nie ucieka od drastycznych scen, jego powieść czyta
się naprawdę dobrze.
Młody Lew nigdy nie miał zadatków na bohatera. Niski, chudy, z wielkim
nosem, który zdradza jego żydowskie pochodzenie nie miał też powodzenia u
kobiet i nawet w wieku dziewiętnastu lat pozostawał prawiczkiem. Traf chciał,
że pewnego razu przyłapano go na szabrownictwie. Miał szczęście, nie
rozstrzelano go na miejscu, zamiast tego wtrącono do celi z młodym Rosjaninem –
Kolą.
Kola to całkowite przeciwieństwo Lwa – wysoki, przystojny, wygadany,
oglądają się za nim nie tylko kobiety. Do tego jest całkowicie bezczelny i
wydawać by się mogło nie ma za grosz instynktu samozachowawczego.
II wojna światowa, Rosja, okupowany Leningrad. Ostra zima trwa od
długiego czasu, ludzie nie mają co jeść, Niemcy bombardują miasto, usiłują
wedrzeć się do środka. Dwoje młodych ludzi – szabrownik i dezerter dostają
niemożliwą do spełnienia misję – odnaleźć w mieście, w którym ludzie niszczą
książki, by z kleju robić „biblioteczne cukierki”, którzy nie potrafią sobie
nawet przypomnieć, co znaczy obfite śniadanie… tuzin jajek. Tak, tuzin jajek.
Brzmi kuriozalnie, ale właśnie wokół tego kręci się cała historia.
David Benioff znakomicie potrafił wyważyć proporcje w swojej książce. Nie
unikał drastycznych opisów, ale dzięki specyficznemu, często dosadnemu humorowi,
potrafił opowiedzieć tę historię tak, by nie przerazić czytelnika aktami
kanibalizmu, opisami zamarzniętych trupów, czy rzezi dokonywanej przez Niemców.
Mało tego, stworzył bohaterów, z którymi czytelnik czuje autentyczną więź. Lew
jako narrator od samego początku ma u niego specjalne względy, ale Kola… Kola
to bohater, który może budzić różne emocje, jednak koniec końców każdy go
polubi.
Miasto złodziei to sprawnie napisana,
wiarygodna i przede wszystkim wciągająca historia. Nie tylko o okropieństwach wojny, ale również o przyjaźni, odwadze i nawet miłości. Osoby zbyt wrażliwe może
powinny sobie ją darować, ale cała reszta? Nie widzę żadnych przeciwwskazań, wszyscy
powinni ją przeczytać.
Nie lubię i nigdy nie lubiłam powieści wojennych, a ta wydaje się być taka inna niż wszystkie i chyba przyjemniejsza w odbiorze :)
OdpowiedzUsuńSzukam właśnie powieści wojennych, więc mnie zaintrygowałaś, bo nie słyszałam o tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńHistorie wojenne niezmiennie mnie ciekawią, więc i tę chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńMoże gdy przeczytam Parabellum także o 2 wojnie światowej to skuszę się na tę pozycję
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie. Literatura wojenna to właściwie nie mój target, niemniej II wojna światowa stanowi wyjątek — na równi przeraża co ciekawi.
OdpowiedzUsuń