poniedziałek, 21 lipca 2014

"English Matters" & "¿Español? Sí, gracias" - magazyny dla uczących się języków obcych

Współcześnie języki obce towarzyszą nam na każdym kroku. Są nie tylko kluczem do sukcesu, ważnym kryterium w ubieganiu się o pracę, ale także dobrym sposobem na rozwój samego siebie, sprawdzającym się u wielu osób jako hobby. Jestem właśnie jedną z pasjonatek nauki zagranicznego słownictwa, dlatego z czystą przyjemnością zaznajomiłam się z magazynami (kwartalnikami) dla uczących się języka angielskiego i hiszpańskiego, wydanymi przez Colorful MEDIA.

ENGLISH MATTERS

Bez wątpienia to oczywiste, że magazyn English matters jest stworzony dla osób, uczących się języka angielskiego. Akurat w tym języku mogę pochwalić się stopniem średnio-zaawansowanym, dzięki czemu, zapoznanie się z zawartością ów kwartalnika nie sprawiło mi wielkiego problemu. Mimo wszystko, muszę przyznać, że całkiem spora część słownikowych zwrotów była mi dotychczas nieznana i właściwie dzięki tym tłumaczeniom, zawartym na każdym stronie, mogłam w pełni zrozumieć tekst, a także dowiedzieć się (i przede wszystkim nauczyć!) wielu ciekawych fraz, co jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem.

Również zawartość merytoryczna ów magazynu jest dla mnie świetną niespodzianką, bowiem poznałam zwroty matematyczne, które dotychczas omijałam z daleka, a które tutaj okazały się zadziwiająco przyjemne, co... przyprawiło mnie o niemałe rumieńce na policzkach. Jednak część "ścisła" zajmuje tutaj zaledwie jedną stronę, a jest ich przecież aż 42! Największą moją sympatię (i wybuch śmiechu) zdobył maleńki artykulik o tytule Product Name That Make Us Smile. Pozwolę sobie tutaj przytoczyć kilka z nich, dla poprawy humoru kochanych czytelników.

Golden Gaytime - ice-cream from Australia
Megapussi - a Finish word used for a mega bag of crisps
Cock - flavoured soup mix
Wack off! - Australian insect repellent

Może nie będę tłumaczyć całości, ale to wack off znaczy... masturbować się! Zastanawiam się, co twórcy tego produktu mieli na myśli. Mam cichą nadzieję, że nie znali znaczenia tego zwrotu w języku angielskim.

Oczywiście, to nie wszystkie atrakcje English Matters. W ów numerze natkniemy się także na fragment Drużyny Pierścienia Tolkiena; współczesną, dziwaczną architekturę; ciekawy wywiad o tatuażach, folkowych bohaterach Anglii i wiele innych artykułów, gdzie jeden jest ciekawszy od drugiego. Moje serce podbiły również dwie strony o flirtowaniu - co jak co, ale te zwroty zostaną bez wątpienia przeze mnie wykorzystane!

Podsumowując, English matters to bardzo sympatyczny sposób na doskonalenie języka angielskiego, być może nawet efektywniejszy niż nudne szkolne zajęcia. To nie nauka języka, a świetna zabawa!

¿Español? Sí, gracias

Myślę, że zbędnym będzie napisanie, że ten magazyn jest przeznaczony dla uczących się języka hiszpańskiego. Niestety, mój poziom hiszpańskiego jest znacznie niższy niż angielskiego, więc miałam tutaj ciężki orzech do zgryzienia. Na szczęście posiłkowanie się słownikiem, jak i translatorem Google (proszę się nie śmiać, naprawdę jestem początkująca!) dało jakiś efekt i zrozumiałam treść, choć musiałam włożyć w to wiele pracy. Uważam jednak, że było warto i rezultat jest zadowalający, bo - dzięki temu - jestem znacznie bogatsza w słownictwo tego wspaniałego języka!

Po batalii, ze słownikiem w ręku i palcach dudniących w klawiaturę, muszę przyznać, że zawartość ¿Español? Sí, gracias, choć odrobinę uboższa (zaledwie 32 strony), jest równie zajmująca, jak treść English matters. Wbrew wszelkim prawom, pierwszy artykuł jaki przeczytałam (zaczęłam od środka), był o Cyrku Słońca, pełnym spektakularnego teatru, muzyki, tańca, akrobatyki, a także niesamowitej garderoby, jak i wielu innych atrakcji, urozmaicających ich występy, o których to musicie przekonać się już sami. Bardzo spodobał mi się także reportaż o odważnej Irene Villa (widocznej na okładce), która to szerzy znane nam motto lepiej
późno niż wcale (swoją drogą ów Pani wydała książkę o podobnym tytule i zastanawiam się, czy będzie ona dostępna również w Polsce?). Od bardziej praktyczniej strony, możemy tutaj zapoznać się z bankowymi "zmartwieniami" studentów, wyjeżdżających na Erasmusa. Taki artykuł to dla mnie nie lada rarytas, bo sama planuję przy najbliższej okazji wybrać się właśnie na Erasmusa do Hiszpanii, a tutaj, poza przydatnymi informacjami i słownictwem, otrzymałam gotowe dialogi! Błogi uśmiech na mojej twarzy wywołał również artykuł zwyciężczyni konkursu literackiego, Pani Natalii Paluch, w którym nie zabrakło... przepisu kulinarnego. Bez wątpienia niebawem go wypróbuję, gdyż wygląda apetycznie (nie wiem, czy to widać na słabej jakości zdjęciu, robionym tosterem).

Ma się rozumieć, to nie wszystkie aspekty ¿Español? Sí, gracias. W tym numerze spotkamy także nawiązanie do polityki, turystyki i wielu innych, równie ciekawych tematów, ale mam nadzieję, że to, co przedstawiłam, wystarczająco zachęci Was do sięgnięcia po ten magazyn.

Poprawka - po oba magazyny!

English Matters¿Español? Sí, gracias mogłam zrecenzować dzięki Wydawnictwu Colorful MEDIA.

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem językowcem =D muszę trochę podszkolić się w angielskim może za jakiś czas kupię tę gazetkę. Jest może także do francuskiego ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JEST, tak samo, jak włoski, rosyjski i niemiecki. Resztę magazynów również niebawem tu przedstawimy : )

      Usuń
  3. Czytałam jedynie angielskie wydanie, bo niemieckie niestety jest dla mnie za trudnę. Jeżeli chodzi o te czasopisma są bardzo fajnie zrobione. Polecam każdemu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie wygląda to identycznie. Angielski zrozumiałam (choć też nie znam wielu słówek wypisanych w słowniczku), a z hiszpańskim szło już dużo trudniej. Ale cóż - damy radę. Z numeru na numer będzie coraz lepiej, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jednak spasuje, bowiem od wielu już lat nie kupuje żadnych czasopism/magazynów ani polskich, ani tym bardziej obcojęzycznych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Si, trzeba mieć dużo samozaparcia, by uczyć się w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi zachęcająco. Taka forma nauki może być motywująca. Rozumiem, że umiejętność robienia fotek tosterem przychodzi samoistnie podczas czytania niniejszych magazynów? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Si, ale ostrzegam - robienie zdjęć tosterem, to ciężka sztuka. :)

      Usuń
    2. Domyślam się. Utrwalanie fotografii na chlebie tostowym...

      Usuń