Tytuł: Klejnoty
elfów
Autor: Clarissa Black
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
wydania: 2014
Liczba
stron: 338
Ocena:
4/10
Opis:
Cztery
stożki popiołu czerniły się na wyłożonej drewnem podłodze. Stanął na środku
pokoju, czując wzbierającą w nim wściekłość. Jedyne, co pozostało po jego
braciach, to dym i delikatny swąd spalenizny. […] Bezwiednie zacisnął pięści.
Nadchodził czas zemsty.
Od setek lat toczy się walka między dwiema
organizacjami skupiającymi nadnaturalne istoty: służącą dobru Gwardią i
opowiadającym się po stronie zła Zakonem, które pragną posiąść kamienie dające
potężną moc. Gdy jeden z nich dostaje się w ręce Zakonu, staje się jasne, że
Gwardia musi zrobić wszystko, by odnaleźć ten drugi, od dawna zaginiony. Czas
ucieka, a stawka jest wysoka...
Recenzja:
Niech was nie zmyli angielskojęzyczny pseudonim, autorem tej książki jest
Polka – sądząc po sposobie, w jaki została napisana – młoda Polka.
Bohaterką Klejnotów elfów jest
Cathy, osiemnastolatka o niezwykłej mocy. Jest centuri, wygląda jak człowiek,
ale ma zdolności telekinezy i inne – wyjątkowe nawet wśród jej własnej rasy.
Należy do Gwardii i w wolnych chwilach zajmuje się pilnowaniem, by wszystkie
rasy przestrzegały Kodeksu. Pewnego dnia, po nieudanej akcji, okazuje się, że
jej życie jest w niebezpieczeństwie. To znaczy ciągle było, z racji jej
niezwykłości, ale nagle stało się ono bardziej realne. Niebezpieczeństwo nazywa
się Angelo Muse i jest Cieniem, któremu wymordowano całą rodzinę. Zdjęty
słusznym gniewem postanawia się zemścić, a jako że jedyny trop prowadzi do
Cathy, łatwo się domyślić, że będzie chciał ją zabić. Ale Cathy jest niezwykła,
jak już pisałam, ma też ładne, niebieskie oczy, którym młody Cień nie potrafi
się oprzeć, mimo że jest istotą niezdolną do odczuwania wyższych uczuć, takich
jak miłość. A więc jednego dnia chce zabić Cathy, ale następnego zostaje jej
sprzymierzeńcem i razem walczą ze złym Zakonem, którego Mistrz chce zdobyć
tytułowe klejnoty, by zyskać nieśmiertelność i władzę nad światem.
Siedzę i myślę, czy w tej książce było w ogóle coś oryginalnego? Czy choć
na moment wyszła spoza utartych schematów i była czymś więcej niż kolejną
młodzieżową książką fantasy z wątkiem miłosnym i „zadziorną” bohaterką, która
ratuje świat? Odpowiedź brzmi „nie”. Klejnoty
elfów są poprawnie napisane, ale we mnie nie wzbudziły żadnych emocji.
Szczerze mówiąc wynudziłam się podczas lektury. Och, trafili się jacyś zdrajcy
po drodze, żeby nie było zbyt nudno, ale akcja posuwała się utartym szlakiem w
stronę oczywistego zakończenia. Wątek miłosny? Ilu już było takich chłopaków z
oczami błyszczącymi złośliwością i dziewcząt, które nie potrafiły się im
oprzeć, mimo że trochę działali im na nerwy? Jak dla mnie za dużo.
Co tu dużo pisać, książka mogłaby być dobra dla osób, które nigdy nie
miały w ręku innych tego typu pozycji. Ale jeśli ktoś czytał już cokolwiek
podobnego, natychmiast dostrzeże powielone schematy.
Na mnie Klejnoty elfów nie zrobiły najmniejszego wrażenia. Ze wszystkiego najbardziej podobała mi się okładka. W sumie szkoda, bo
autorka pisze całkiem nieźle i gdyby postarała się i wymyśliła coś bardziej
oryginalnego, mogłaby wyjść niezła książka. Tą ciężko mi polecić...
Za
książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res
Och, jak szkoda... :( Miałam duże nadzieje względem tej książki. Trudno niestety obecnie wymyślić coś oryginalnego. O tym, czy książka jest dobra, decydują szczegóły.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie na konkurs: http://heaven-for-readers.blogspot.com/2014/06/klub-karmy-czesc-2-wraz-z-tematyczna.html – krótki termin, dlatego informuję osobiście :)
Książkę czytałam i inaczej ją nieco odebrałam. Jest ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :):*
Szkoda, w końcu to wydawnictwo dało jakąś ładną okładkę, a w środku nędznie ;)
OdpowiedzUsuńSerio? Szkoda, że tak źle Po okładce sądziłam, że to będzie coś naprawdę: woow! No ale dobrze, że mnie uprzedziłaś :)
OdpowiedzUsuńA ja książkę przeczytałem i jest naprawdę dobra! Nie czytałem wcześniej zbyt wiele ale ten sposób pisania mi odpowiada. Treść wciągająca bo nie ciągle nie wiadomo co będzie na końcu. Książeczkę oceniam 9/10 :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam że tego typu gatunki : oh on mnie wkurza oh ah a na końcu happy love omijam jak mogę. Jest to nudne dziecinne a wręcz irytujące.. No ale kto co lubi, znam osobę, która uwielbia tego typu gatunek love więc hmm ;)
OdpowiedzUsuń