Autor: Marilynne Robinson
Tytuł: Dom nad jeziorem smutku
Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Data wydania: 2014
Ilość stron: 212
Ocena: 8/10
Opis:
Historia Ruth i jej młodszej siostry Lucille stanowi fabułę powieści. Ich wychowanie przebiega w sposób przypadkowy: najpierw trafiają pod opiekę troszczącej się o nie babci, następnie dwóch komicznie nieudolnych sióstr dziadka i wreszcie Sylvie, ekscentrycznej, nieprzystosowanej społecznie ciotki.
Ruth i Lucille mieszkają w domu rodzinnym w Fingerbone, prowincjonalnym mieście leżącym nad jeziorem,
w którym – w wyniku spektakularnej katastrofy kolejowej – zginął dziadek bohaterek. Kolejną ofiarą, którą pochłonęło jezioro jest matka dziewczynek. Zjechawszy samochodem z urwiska, ginie także w otchłani wody.
Miasto, będące tłem akcji jest miejscem zarówno magicznym, jak i typowym: „zna swoje miejsce w szeregu za sprawą dominującego okolicznego krajobrazu, nieprzewidywalnej pogody i świadomości, że cała historia ludzkości rozegrała się gdzie indziej”.
Ruth i Lucille mieszkają w domu rodzinnym w Fingerbone, prowincjonalnym mieście leżącym nad jeziorem,
w którym – w wyniku spektakularnej katastrofy kolejowej – zginął dziadek bohaterek. Kolejną ofiarą, którą pochłonęło jezioro jest matka dziewczynek. Zjechawszy samochodem z urwiska, ginie także w otchłani wody.
Miasto, będące tłem akcji jest miejscem zarówno magicznym, jak i typowym: „zna swoje miejsce w szeregu za sprawą dominującego okolicznego krajobrazu, nieprzewidywalnej pogody i świadomości, że cała historia ludzkości rozegrała się gdzie indziej”.
Recenzja:
Nie samą sensacją człowiek żyje. Tak podsumowałabym moje spotkanie z tą książką. Czasem zakorzenia się we mnie potrzeba przeczytania jakiejś powieści, która byłaby dobrą literaturą obyczajową, przy której mogłabym po prostu trochę pomyśleć o sobie, o życiu, generalnie o wszystkim. "Dom nad jeziorem smutku" jest taką powieścią.
Sama historia dwójki dziewczynek, którą przedstawia nam autorka, nie jest jakoś szczególnie dramatyczna, czy skłaniająca do refleksji. Jak dla mnie, było to jedynie tło dla głębszych stwierdzeń, które przemyciła w tekście pani Robinson.
"Życie postrzegała jako drogę, którą mamy do przebycia, dość łatwą, o ustalonej długości, przez rozległą krainę, ze znanym od samego początku punktem docelowym - widocznym z daleka niepokaźnym domem."
Bohaterzy książki są skrajnie różni, jednak wszyscy boją się samotności. Ich życie jest jedną wielką ucieczką od niej, a mimo wszystko, nie każdemu z nich udaje się jej uniknąć. Trudy dorastania bez matki także zajmują tutaj kluczowe miejsce.
"Miłość jest jedną wielką tęsknotą, której nie może złagodzić posiadanie jakiegokolwiek przedmiotu."
Zaskoczę Was pewnie stwierdzeniem, że "Dom nad jeziorem smutku" nie jest typową łzawą obyczajówką, ale właśnie w tym tkwi fenomen książki. Autorka przedstawia nam zupełnie niewesołe fakty z życia bohaterów, ale nie wpędza nas w depresję. Pokazuje w swoim tekście, że życie ma sens, nie ważne jak straszne rzeczy by nas spotykały. Smutek jest częścią naszego istnienia. Ponadto powieść naprawdę wciąga. Książkę czyta się błyskawicznie, ale można też delektować się każdym słowem, ponieważ zdania są zbudowane w sposób mistrzowski. Całkowicie zgadzam się z wypowiedzią Carolyn Banks, która stwierdziła, że książka ta "jest dowodem na to, że nadal powstają piękne powieści".
"Motorem czasu jest nieulotna żałoba."
Mimo że okładka mi osobiście przywodzi na myśl papierową wersję serialu o perypetiach niezbyt rozgarniętych bohaterów, to jednak treść jest godna uwagi. Serdecznie polecam "Dom nad jeziorem smutku" wszystkim tym, którzy są na życiowym zakręcie i szukają sensu, a także ludziom, którzy po prostu chcą poczytać coś mądrego.
Wasza Ariada :)
Za książkę dziękuję Wydawnictwu M :)
A mnie okładka jakoś bardzo ujęła. Uwielbiam takie klimatyczne, niełatwe powieści obyczajowe.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bardzo mnie ujęła i może dzięki temu ją przeczytam. Takie książki obyczajowe nie są moim chlebem powszednim, ale tym razem chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Ze względu na dziwną okładkę zupełnie nie zwróciłabym uwagi na ten tytuł. Ale od czego mam Ciebie :) Chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńMnie okładka się nie podoba ;p Aczkolwiek wnętrze się liczy :))
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam na nią ochoty. Acz kiedyś może sięgnę :3
OdpowiedzUsuńmnie kupił tytuł ^^ chcę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń